Archiwum

Posts Tagged ‘wakacje’

Po długiej nieobecności

8 sierpnia 2011 Dodaj komentarz

Aż trudno mi uwierzyć że od ostatniego mojego dłuższego wpisu na blogu minęło niemal 2 miesiące ;-( Obiecywałem sobie że będę systematycznie dbał o zawartość tej strony ale chyba brakuje mi na to zapału, cierpliwości, czasu i sił ;-( A może po prostu brakuje mi chęci ???? Pisanie własnego bloga nie jest wcale takim łatwym i przyjemnym zajęciem jak mi się wydawało na początku. Niby na pierwszy rzut oka to nic trudnego, bo co to za problem przelać na „papier” to co się myśli ?? A jednak jest 😉 Czasami ciężko uchwycić wśród wszystkich błahych rzeczy te najistotniejsze, które innych nie znudzą a wręcz zaciekawią. Najciężej jest wtedy kiedy życie toczy się swoim monotonnym rytmem bo o czym wtedy pisać ? 😉 O śniadaniu ? obiedzie i kolacji ? 😉 O kolejnej śmiesznej rzeczy, którą zrobiła Usia ? 😉 Chyba nie tego szukają ludzie na takich blogach jak ten.
————————–
Ci, którzy pamiętają wcześniejsze wpisy zastanawiają się pewnie jak rozwinęła się sytuacja z katarem i trzecim migdałkiem Usi. A więc sprawa wygląda tak że w czerwcu byliśmy na wizycie u laryngologa, który pracuje w szpitalu w prokocimiu. Chcieliśmy żeby ocenił stan Wiktorii i to czy faktycznie nadaje się do zabiegu. Po oglądnięciu nagrań ze snu Wiktorii i po wstępnym badaniu lekarz podjął decyzję o tym że migdał powinien zostać usunięty. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy kiedy odbędzie się zabieg ale wkrótce potem okazało się że udało nam się „załapać” na termin w październiku. Wtedy odległość tego terminu trochę nas podłamała ale teraz jak o tym myślę to wydaje mi się że to nawet dobrze że udało nam się w spokoju przetrwać wakacje. Do czasu zabiegu lekarz przepisał nam leki na przeleczenie, za pomocą których mieliśmy spróbować powalczyć z chorobą i zmniejszyć rozmiar migdałka. Leków było parę ale najważniejszy z nich to Immunotrofina, która jest w postaci syropu. Czasami jak widzę ile leków zażywa Wiktoria to zaczynam się zastanawiać czy sam dałbym radę. Przecież leki to nic przyjemnego. Każdy z nas zażywał nieraz fervex czy inne tym podobne świństwo i był bliski zwrócenia wszystkiego z powrotem i przymusowego oglądnięcia zawartości własnego zołądka 😉 A Usia ? Chyba już się pogodziła z tym że codziennie rano i wieczorem mama czy tata biega za nią z kieliszkami pełnymi syropów i tym podobnych lekarstw i już nawet nie protestuje. Sama nawet to wszystko wypija. Czasami się tylko skrzywi i rzuci w naszą stronę: TO JEST NIEDOBLE 😉
A co do Immunotrofiny to chyba nam trochę pomogła. Mówię chyba bo do końca nie jestem pewien czy to tylko zwykły zbieg okoliczności czy faktycznie lek zadziałał. Mniej więcej w okolicach początku stosowania Immunotrofiny Wiktoria znowu po raz kolejny musiała przyjmować antybiotyki w związku z infekcją. Przyjmowała je mniej więcej 8 dni. Od czasu tego antybiotyku ustał katar. I dlatego właśnie nie jestem pewien co tak naprawdę podziałało czy sam antybiotyk czy własnie Immunotrofina. W każdym bądź razie od czerwca katar już nam nie dokucza 😉 (poza jednodniowym epizodem w lipcu, który jednak nie rozwinął się w nic poważniejszego) Zmniejszyło się też samo chrapanie. Teraz w zasadzie słychać je tylko w niektórych pozycjach, w których śpi nasz bobas. Zastanawiamy się teraz co robić ? Z jednej strony wiemy że migdał nie zniknął i że kiedyś na pewno odezwie się po raz kolejny a z drugiej strony na razie sytuacja się ustabilizowała na tyle że mała spokojnie przesypia noce. Nie chcemy rezygnować z terminu bo z naszym szczęściem okaże się że katar powróci w najmniej oczekiwanym momencie a wtedy znowu będziemy musieli czekać parę miesięcy na nowe miejsce w kolejce. Na razie poczekamy. Zobaczymy jak sytuacja sama się rozwinie.
————————————–
Mniej więcej w połowie lipca byliśmy z Wiką na wakacjach. Najpierw u rodziny na mazurach a potem u rodziny w górach 😉 Mamy to szczęście że nasza rodzina rozsiana jest i na północy i na południu więc mogliśmy skorzystać z tej możliwości i pokazać małej i wodę i góry 😉 Na mazurach Usia szalała nad jeziorem. Będąc na plaży nie rozstawała się z łopatką i wiaderkiem i z wielkim zaangażowaniem przerzucała tam i z powrotem tony mokrego piasku 😉 Była jak robot 😉 Nic nie mogło jej zatrzymać i lepiej było nie wchodzić jej w drogę 😉 Myślę że gdybyśmy zostawili ją na tej plaży do dnia dzisiejszego to teraz Rajgród mógłby się szczycić posiadaniem całkiem sporej wielkości kopalni odkrywkowej 😉
W górach z kolei Wikę czekała niemała niespodzianka 😉 Stajnia pełna zwierzątek 😉 krowy, konie, cielaczki, króliki, kaczuszki, kury, psy i koty 😉 To jest własnie to co Usia lubi najbardziej 😉 Zwierzątka zawsze ją fascynowały 😉 Tak bardzo że do jej codziennego rytuału wszedł na stałe wieczorny seans przed telewizorem w czasie którego Usia wraz ze swoją prababcią oglądają na Animal Planet świat tygrysów, małp, słoni a nawet tych małych groźnych i krwiożerczych ślimaków, które notorycznie, podobnie jak komary i muchy gryzą (według Usi 🙂 ) naszego bobasa w piętę 😉 (niemal codziennie po pracy dowiaduję się od naszego słoneczka że znowu ugryzł ją ślimak 😉 a czasami jakiś brzydki robal 😉 raz w jedną nóżkę a zaraz potem w inną 😉 ciężko za tym nadążyć 😉 ). W górach z Usią była tylko Kasia. Ja zostałem w Krakowie i chodziłem do pracy. Potem na koniec urlopu pojechałem tylko na pół dnia w góry żeby przywieźć dziewczyny do domu. Pamiętam jedną bardzo przyjemną chwilę z tego dnia 😉 Jak przyjechałem na miejsce i Usia mnie zobaczyła to bardzo się zawstydziła 😉 Widać było że się bardzo cieszy że mnie nareszcie widzi ale cieszyła się tak bardzo że przez moment stała w miejscu i nie wiedziała co ma ze sobą zrobić 😉 Dopiero jak ją przytuliłem to zaczeła się zachowywać jak dawniej i zafundowała mi od progu 2 godzinny spacer po okolicy, w czasie którego przedstawiła mi wszystkie zwierzątka jakie poznała, opowiedziała mi wszystko co tam zobaczyła i co jej się spodobało i wręczyła mi na ręce z milion kamyczków, które od czasu przyjazdu w góry uparcie zbierała własnie specjalnie dla mnie 😉 Widać było że bardzo podobały jej się te wakacje 😉 Wróciłem do Krakowa zmęczony i obładowany kamieniami ale za to zadowolony że mała zobaczyła tak wiele ciekawych dla niej i niezapomnianych rzeczy 😉
—————————————–
A na koniec dzisiejszego dnia dodam jeszcze tylko tyle że przez ostatni tydzień testowaliśmy kamizelkę do drenażu płuc 😉 Dzisiaj ją oddaliśmy ale o tym napiszę już jutro 😉
—————————————–

PS. kiedy chłopiec zaczyna czuć się jak prawdziwy mężczyzna ?
Kiedy skończy 18 lat ? Nie.
Kiedy dopadnie go pierwszy w życiu kac ? Nie.
Kiedy prześpi się z pierwszą w swoim życiu kobietą ? Nie.
Kiedy zdobędzie pierwszą pracę ? Nie.
A może w dniu swojego ślubu ? Też nie.
Poczuje się mężczyzną wtedy gdy przybiegnie w środku nocy do swojego przestraszonego i wybudzonego ze snu maleństwa, przytuli go i poczuje że bobas zasypia w jego ramionach bez strachu i z wielkim zaufaniem że tata obroni go przed wszystkimi najgorszymi i najstraszniejszymi na świecie muchami, komarami, wężami, pająkami i ślimakami 😉 Myślę że tylko wtedy to uczucie jest prawdziwe i tylko wtedy jest się tym prawdziwym gotowym na wszystko „dorosłym”.