Archiwum

Posts Tagged ‘3 migdał’

Boli mnie …

4 października 2011 Dodaj komentarz

Teraz już wiem dlaczego szpital w Prokocimiu jest taki duży. Jest duży bo ilość ludzkiego bólu i cierpienia jakie musi w sobie pomieścić jest ogromna. Ten ból czuć gdy przemyka się po cichu krętymi korytarzami szpitala. Z każdej strony, w każdej chwili. Kierujemy się przed siebie z myślami zatopionymi gdzieś we własnych najgłębszych problemach i odbijamy się od ludzkich tragedii i nieszczęść jak od czegoś czego nie chcemy widzieć a jednak musimy. Czasami myślę że najprostszą kuracją jaką powinni przepisywać psychiatrzy swoim przytłoczonym życiem pacjentom powinna być parogodzinna wycieczka po najskrytszych zakamarkach tego szpitala. Nie ważne nawet o jakiej porze dnia, czy noc czy dzień to nie ma znaczenia bo ten szpital tętni życiem cały czas. Zawsze ktoś gdzieś biegnie, zawsze słychać dolatujący skądś strapiony głos a nierzadko też i płacz. A to wszystko wśród dzieci, wśród wielu roześmianych i nieświadomych swojego nieszczęścia dzieci. Ich niewiedza o tym jak bardzo zostali pokrzywdzeni przez ten cholerny świat łagodzi trochę poczucie smutku jaki wywołuje we mnie atmosfera tego szpitala.
—————————
Kiedy siedziałem przed salą zabiegową na ławce w Prokocimiu to usłyszałem za swoimi plecami rozmowę telefoniczną pewnej kobiety (chyba) ze swoim mężem. Mówiła tak: „Przykro mi bardzo ale musisz być w tym tygodniu w domu. Musisz wziąć wolne bo Przemek wychodzi już w środę. Tak w środę już wychodzi więc musisz być a we wtorek przyjedzie kurier z łodzi i musisz koniecznie odebrać paczkę. Będzie trochę tych pudeł bo przywiezie respirator, rurki do odsysania, leżak …”. Przestałem słuchać w tym momencie, nie mogłem więcej, nie potrafiłem, poczułem się nagle taki malutki w obliczu tego co usłyszałem i czego mogłem się dalej tylko domyślać …
—————————
Moja maleńka córeczka została w szpitalu. Jeżeli ktoś mi powie że wycięcie migdałków to krótki, bezbolesny zabieg po którym wychodzi się do domu w tym samym dniu to bez żadnych zahamowań postukam się ostentacyjnie palcem po głowie.
Ten smutny dzień zaczął się dla nas wcześnie rano. W szpitalu mieliśmy być na 8ą rano więc wstaliśmy wcześniej żeby wybrać siebie a potem Usię. Zdążyliśmy na umówioną godzinę bo zapobiegliwie wyjechaliśmy tak żeby mieć spory zapas czasu. Na szczęście po otwarciu wiaduktu na nowohuckiej ruch jest już na tyle płynny że można przejechać całą trasę bez stania w korkach. Na miejscu okazało się że Wika będzie musiała poczekać na sam koniec kolejki ze względu na to że o 6 rano zjadła pół butelki mleka ;-( Wcześniej powiedziano nam że od 6 rano ma nic nie jeść a ostatecznie wyszło na to że minimum 6 godzin przed zabiegiem nie można już nic jeść ;-( Trochę nas to zezłościło bo to już nie pierwszy raz kiedy raz słyszymy jedno a potem okazuje się zupełnie coś innego. A żeby nas jeszcze dobić to okazało się już na początku że nie mamy co nawet liczyć na wyjście w tym samym dniu do domu bo standardem jest to że leży się minimum 1 dzień. Zaraz jak tylko otrząsnęliśmy się z tych wiadomości to zaczęliśmy załatwiać wizyty u wszystkich kolejnych lekarzy do których nas odsyłano (2 razy laryngolog, anestezjolog, przyjęcie na oddział …). Jednym słowem było trochę gonitwy i nerwów. Ręce obładowane torbami,korytarze wypełnione kichającymi i kaszlącymi ludźmi których trzeba było jakoś wymijać, wszędzie kolejki, wszędzie ludzie biegnący przed siebie za swoimi sprawami, totalny chaos. Jak już wszystko skutecznie „wygoniliśmy” 😉 to okazało się że do zabiegu zostało już tak naprawdę niewiele czasu bo tylko 30 minut (zabieg miał być o 12ej). Zaczęły się prawdziwe nerwy i oczekiwanie ;-( . W końcu przyszła ta chwila, zjawiła się pielęgniarka i zabrała nas ze sobą na dół. Na oddział zabiegowy mogła już niestety wejść tylko jedna osoba więc ja zostałem na korytarzu ;-( Resztę znam już tylko z opowieści. Usia podobno bardzo się rozpłakała jak przyszli do niej lekarze w strojach gotowych do zabiegu. Podobno byli bardzo mili ale to nie pomagało. Skończyło się na tym że podali mojemu maleństwu środek na uspokojenie. Po nim Wika się uspokoiła i prawie zasnęła. W takim stanie zabrali ją na salę operacyjną. Czekaliśmy dosyć długo na jakąś informację bo aż do 13:20. Potem wyszedł lekarz i powiedział że usunęli 3 migdałek a oba boczne pomniejszyli. Operacja się udała bez żadnych jak to określił lekarz zabiegów ratujących życie. Niestety usłyszeliśmy też że na oddział intensywnej terapii nie wolno nawet wchodzić ;-( tzn można wejść ale nie wolno być z dzieckiem ;-( Weszła Kasia ale wyszła zaraz po 5 minutach cała zapłakana ;-( Opowiadała że stała za ścianą i słyszała jak Wiktoria bardzo płacze i woła: „Mamo, mamo!! gdzie jest moja mama!!! mama mnie zostawiła, nie ma mamy !!” ;-( Nie wiem jak ona to wytrzymała ;-( Przecież na samą myśl o tym boli serce ;-( Tak bardzo chciałem tam wejść za wszelką cenę i przytulić ją do siebie mocno ;-( Słyszeć płacz swojego dziecka i nie móc nic zrobić to coś okropnego ;-( Pielęgniarki powiedziały nam że nie wiadomo gdzie na noc zostanie Wiktoria. Było bardzo prawdopodobne że może zostać na intensywnej terapii ze względu na spore ryzyko w jej przypadku. Zaraz po zabiegu dostała inhalację z adrenaliny na rozszerzenie płuc bo podobno źle oddychała i nieciekawie to wyglądało. Miała zostać na obserwacji na minimum 3-4 godziny a po tym czasie lekarz miał podjąć decyzję co robimy dalej. Nie mogliśmy być razem z nią więc pojechaliśmy do domu żeby przepakować rzeczy, coś zjeść i trochę się przespać.
Jak wróciliśmy do szpitala to od razu pobiegliśmy na intensywną terapię. Tam na miejscu okazało się że Usia już dawno została przewieziona na swój normalny oddział!!! Nikt do nas nie zadzwonił!!! Nikt nas nie poinformował!! Przecież mogliśmy już być wcześniej i zaopiekować się naszym maleństwem ;-( Niepotrzebnie tyle czasu była sama bez nas nie rozumiejąc czemu ją zostawiliśmy i gdzie jesteśmy ;-( dlaczego najpierw się nam mówi że 3-4 godziny będziemy musieli czekać a potem przewozi się dziecko już po 2h bez naszej wiedzy ????? %$#%^$%^#$%^%^#%^#%*@#$%@%^$ !!!
Jak wbiegliśmy na salę i zobaczyłem Usię to myślałem że się tam rozpłaczę jak dziecko ;-( Była cała opuchnięta ;-( miała poranione usta i była cała zapłakana. Przytuliła się do nas tak mocno jakby bała się że znowu ją zostawimy ;-( Płakała że ją boli, mówiła strasznie zachrypniętym głosem, słychać było że jest bardzo zaśluzowana. Biedne dziecko nie potrafiło odkrztusić flegmy bo tak ją bolało ;-( Do samego wieczora płakała co 5-10 minut. Próbowała spać ale budziła się co chwilę za każdym razem jak krztusiła się flegmą ;-( Dostaje co parę godzin antybiotyk, leki przeciwbólowe i kroplówki. Nie wiem czy dobrze zrobiliśmy godząc się na ten zabieg ;-( teraz mam cholerne wątpliwości ;-( mała chrapie bardziej niż przed zabiegiem ;-( Kasia została na noc z małą a ja wróciłem do domu. Nie mogłem wyjść z tego szpitala ;-( tak bardzo chciałbym żeby to mnie bolało a nie ją ;-( Chciałbym żeby jutro było już o wiele lepiej ;-(
idę spać, już późno, to był ciężki dzień a jutro nie wiadomo co nas może jeszcze czekać …

Kategorie:Smutne chwile Tagi: , ,

Oczekiwanie

2 października 2011 Dodaj komentarz

Jak ten czas szybko przemija. Pamiętam jak jeszcze wydawałoby się niedawno pisałem że czeka nas za parę miesięcy zabieg usunięcia trzeciego migdałka. Parę miesięcy, parę miesięcy i nagle zostało parę godzin !!! Tak, tak, to już właśnie jutro. Mamy zjawić się w Prokocimiu równo o 8 rano. Zabieg pod pełną narkozą a wyjście ze szpitala do domu najprawdopodobniej tego samego dnia (i całe szczęście 🙂 przecież nie znosimy szpitali 🙂 ). Im bliżej zabiegu tym większe obawy i wątpliwości sieją zamęt w naszych głowach. Sami już nie wiemy czy robimy dobrze czy nie. Jeszcze 3 tygodnie temu pisałem że Usia ma znowu katar. Byłem niemal pewien że jej organizm sam tego nie zwalczy a jednak!!! Od 3-4 dni nosek jest czysty 😉 Wika po raz pierwszy odkąd pamiętam sama zwalczyła to wstrętne choróbsko. Nie wiem co będzie jutro, trochę się boję, zabieg jest teoretycznie prosty i mało ryzykowny ale jednak nic nie jest pewne na 100%. Co do moich wątpliwości to u mnie przeważa jednak zdanie że zabieg jest słuszny. Usia była przecież niedawno na przedzabiegowej kontroli u laryngologa w Prokociumiu i podczas badania nie było nawet mowy o tym że migdałek zmniejszył się sam na tyle że nie warto go usuwać. Lekarz nie zakwestionował sensowności zabiegu więc myślę że należy zaufać jego opinii.
Trzymajcie kciuki za jutro 😉 Przed nami dłuuuga i niespokojna noc 😉
—————————————
Niedawno mieliśmy sporą kumulację w totolotku. Myślę że rozpaliła ona wyobraźnię większości z nas 😉 Jedni myśleli o nowych mieszkaniach inni o samochodach a jeszcze inni o luksusie i pełnym przepychu życiu bez potrzeby pracy i ciągłego zastanawiania się co będzie jutro. Nie będę udawał, sam myślałem o różnych głupich rzeczach 😉 i nawet jeśli dobrze pamiętam to myślałem też właśnie o jakimś baaaaardzo drogim luksusowym samochodzie 😉 Zaraz po tym jak dowiedziałem się że jednak nie będzie mnie na razie na niego stać 😉 pomyślałem że może to i dobrze, bo po co mi samochód gdybym musiał jeździć nim sam, po co ??? Wolałbym oddać wszystkie te pieniądze tylko za to żeby móc pójść na spacer za rękę z moim małym podskakującym i ZDROWYM króliczkiem i móc odpowiadać średnio co minutę na jej kolejne fascynujące pytania z seri: „TATA A DLACZEGO …” 😉

12 czerwca 2011 Dodaj komentarz

Wszystko wskazuje na to że nie uda nam się szybko rozprawić z 3 migdałem ;-( Służba zdrowia w Polsce to twór, który jak żaden inny zaskakuje mnie nie miło na każdym kroku ;-( Początkowo wydawało się nam że wszystko idzie w dobrym kierunku. Byliśmy prywatnie u laryngologa, potwierdziliśmy 3 migdał, pokazaliśmy nagranie ze snu Wiktorii żeby ocenić jak poważna jest sytuacja i usłyszeliśmy że jeżeli nie uda nam się przetrzymać Wiktorii do minimum 3 roku życia to w jej przypadku na pewno znajdzie się dla niej wolne miejsce na zabieg w szpitalu. Zabieg miał się odbyć w szpitalu im. Żeromskiego. Oczywiście wszystkie kontrakty na ten rok na zabieg są już wyczerpane !!!!. My mieliśmy zostać dopisani poza kolejką ze względu na chorobę Wiktorii. Nie mogłem uwierzyć jak powiedziano nam że mimo dopiero połowy roku nie ma już w normalnym przypadku, dla normalnej osoby żadnej szansy na wykonanie zabiegu przed grudniem ;-( !!! Kontrakty wyczerpane, nie ma pieniędzy z NFZ i szpital musiałby płacić za zabieg z własnej kieszeni. Przecież to jakaś chora sytuacja ;-( Jak można na sztywno decydować o tym ile osób rocznie może mieć wykonany jakiś zabieg niezbędny dla ratowania zdrowia ?????? Przecież jeżeli ktoś jest chory i wskazany jest zabieg to nie można mu powiedzieć: „Przykro nam, zabiegu nie wykonamy z braku pieniędzy, zapraszamy za rok a do tego czasu proszę nie chorować ;-)” CHORE ;-(
Z racji tego że Wiktorii wznowił się katar (to już chyba blisko miesiąc ;-( ) i razem z nim powróciły trudności z oddychaniem w nocy umówiliśmy się na wizytę w Żeromskim. Nastawialiśmy się już wszyscy na to migdał zostanie usunięty. Niestety to by było zbyt proste ;-( Na miejscu okazało się że anestezjolodzy nie zgadzają się na zabieg ;-( Powód ? w Żeromskim nie ma właściwej opieki pooperacyjnej dla tak małych dzieci z taką chorobą i z takimi jak u Wiktorii problemami kardiologicznymi ;-( W przypadku Wiktorii po zabiegu niezbędna była by intensywna opieka pulmonologiczna i kardiologiczna. Jak łatwo się domyślić w Krakowie jedynym miejscem z takimi możliwościami jest Prokocim. Zadzwoniliśmy tam tak naprawdę tylko z czystej formalności. Byliśmy pewni że usłyszymy że nie ma już miejsc na ten rok bo wyczerpały się kontrakty. Oczywiście nie pomyliliśmy się ;-( Dodatkowo powiedziano nam że w kolejce czeka wiele cięższych niż Wiktoria przypadków. Tylko co to tak naprawdę znaczy cięższych ???? ;-( Może i faktycznie migdał Wiktorii nie jest największy, może nie przydusza najbardziej na świecie, może też nie powoduje jeszcze utraty słuchu u małej ale co z tego ???? Najważniejsze jest to że przez niego nawiedzają nas ciągle infekcje i choroby ;-( Infekcje, które są zagrożeniem dla płuc a przecież w przypadku Wiktorii ochrona płuc to być albo nie być dla jej przyszłego życia ;-( Nie wiem jak dalej potoczy się ta sprawa ;-( Na razie umówiliśmy się na kolejną prywatną wizytę laryngologiczną. Chcemy żeby stan Wiktorii ocenił ktoś z Prokocimia. W ostateczności jak nie będzie wyjścia to będziemy musieli zapłacić za zabieg z własnej kieszeni (2 tys. zł ?????? ;-( ).
—————————————
Jakieś 2-3 tygodnie temu byliśmy na wizycie kontrolnej w szpitalu św. Ludwika. Przy okazji nasz lekarz prowadzący zmienił nam enzymy trawienne z Lipancrea na Kreon. Powodem tej zmiany było to że Kreon jest podobno lepiej przyswajany przez dzieci i powoduje mniej zatwardzeń. A u Wiktorii to było własnie dużym problemem. Poza tym wydaje mi się też że panuje ogólna opinia że Kreon jest lepszy od Lipancrea. Nie wiem czy ma to jakieś poparcie w testach ale takie jest raczej ogólne przekonanie. Po wykończeniu wszystkich zapasów Lipancrea od paru dni zaczęliśmy podawać Kreon. Wszystkim się wydawało że teraz to już na pewno będzie dobrze i jak za pociągnięciem magicznej różdżki rozwiążą się nasze wszystkie problemy z jedzeniem ale tak niestety się nie stało ;-( Nawet jest gorzej ;-( Nasze maleństwo owszem pozbyło się już raczej zatwardzeń ale co z tego jak w zamian za to jej kupkach pojawiły się liczne niestrawione resztki pokarmowe ;-( Nie wiem czy to tylko jakiś zbieg okoliczności i to ewidentne pogorszenie trawienia to nasilenie choroby czy może faktycznie z Lipancrea trawienie Wiktorii było skuteczniejsze. Na razie czekamy i będziemy obserwować rozwój sytuacji ale i tak bardzo nas to wszystko już przybiło ;-(
—————————————–
Przez ostatnich parę dni mam wrażenie (i nie tylko ja) że stan Wiktorii się pogorszył. Nie jest jakoś dużo, dużo gorzej ale jednak ja odczuwam pewną różnicę. Po pierwsze to co wspomniałem wyżej: tłuszczowe, źle strawione kupki a po drugie śluz ;-( Wiktoria kaszle coraz częściej i odkrztusza coraz większe ilości lepkiego śluzu. Tego śluzu nie było tak dużo wcześniej ;-( Ja wiem że to zazwyczaj normalny objaw choroby ale przeraża mnie to ;-( Choroba przypomina nam o sobie już na każdym kroku. Wkroczyła w nasze życie niespodziewanie i z dnia na dzień szybko rozpanoszyła się u nas na dobre ;-( Z każdym kaszlem, z każdym katarem, z każdym oddechem Wiktorii i z każdą kolejną pieluszką widzę że ona gdzieś tam w środku jest. Co gorszą widzę że to nie jest żaden żart, że to nie jest coś z czym można żyć wiecznie i czym nie powinno się za wcześnie przejmować ;-( To jest złe, niedobre, przykre, smutne i cholernie wredne i ja to czuję i ja to wiem i ja się tego bardzo boję ;-(