Na ślizgawce :)
Jakiś czas temu wybraliśmy się z Usią i paczką Naszych przyjaciół na łyżwy.
Śmiechu było co niemiara, tym bardziej, że obydwoje z tatą na łyżwach jeździliśmy, hmmm lata temu . . . jeśli w ogóle kiedykolwiek . . . Pamięć zawodną bywa i jeśli mam być szczera, to poprostu nie pamiętam.
Zdarza Mi się jeździć na rolkach więc aż tak bardzo się nie obawiałam, ale przyznać muszę, że lód to zupełnie inna bajka
Misio radził sobie całkiem nieźle . . . na pupie wylądował tylko raz, po czym stwierdził, ŻE TO SPORT NIE DLA NIEGO I tutaj dodać muszę, że dwa dni temu z równowagą dzielnie walczył po raz kolejny!!! Jest więc nieugięty!!!
A Usia . . . Usia na taflę weszła kilka razy i zdecydowanie się Jej nie spodobało Przez większość czasu była więc tylko obserwatorem. Mimo wszystko po powrocie do domu od razu zadzwoniła do babci, jak to ma w zwyczaju, oznajmiając: JEŹDZIŁAM NA ŁYŻWACH!!!
I jak było? – pyta babcia.
Nooo fajnie – odpowiada mała.
A to dziwne, bo gdy po raz kolejny zaproponowałam Jej pójście na łyżwy odpowiedziała: NIEEE MAMO WOLĘ ZOSTAĆ W DOMU . . .